muz. J. Brel, G. Jouannest, J. Corti, sł. Jacques Brel, tłum. Wojciech Młynarski

 

Nie mówią prawie nic, bezradnie patrzą w krąg
wyblakłym wzrokiem swym,
choć mogą forsę mieć, to biedni przecież są, bo marzeń
braknie im.
W ich domach zapach ziół i zapach dawnych słów
wśród smutnych ścian się zbiegł,
w Paryżu żyje się jak na prowincji gdy ktoś przeżył
życia wiek.
A gdy wpadają w śmiech głos pęka im gdy o swych
świetnych piszczą dniach,
a gdy wpadają w płacz ich zmarszczek gęsta sieć
perliście lśni we łzach,
a jeśli trochę drżą, drżą słysząc zegar, co w salonie
mierzy czas
i gada noce, dnie, swe "tak" i swoje "nie" i gada
"czekam was".
Nie mają złudzeń już, ich książki dawno śpią, pianino w
kącie śpi,
i kot już dawno zdechł, niedzielne winko zaś już nie
rozgrzewa krwi.
Tak skurczył się ich świat,że nie ruszają się za wiele
zwłaszcza, że
przy oknie zaśnie się, w fotelu zaśnie się, spać mogą
byle gdzie.
Jeśli wychodzą to wychodzą wbici w czerń i człapią
resztką sił
pochować kogoś, kto był jeszcze starszy i kto jeszcze
brzydszy był.
I opłakując go zapomnieć chwilę chcą o tamtych
myślach złych,
Ze zegar noce, dnie, swe "tak" i swoje "nie"- gadając
- czeka ich.
Nie umierają nie, lecz zapadają w sen, któremu końca
brak.
Wczepieni w dłonie swe, tak bojąc rozstać się -
rozstają się i tak,
kto z dwojga został sam wciąż dotyk będzie czuł
stygnących, drogich rąk.
Kto z dwojga został sam, bez trudu znajdzie swój
ziemskiego piekła krąg.
Zobaczyć można ich jak z trudem niosą w deszcz
parasol swój i wstyd,
że mówią cich zbyt, że chodzą wolno zbyt, że żyją
długo zbyt.
A jeśli czegoś chcą,chcą komuś chociaż raz
powierzyć myśli swe,
że zegar gada wciąż swe "tak" i swoje "nie"i gada
"czekam cię",
że zegar raz po raz, swe "tak"i swoje "nie", gadając -
czeka nas...